sobota, 2 lipca 2011

Po burzy zawsze wychodzi słońce.

Matka Natura jest nieugięta. Choćby lało przez tydzień jak z cebra, choćby pioruny strzelały dookoła a porywisty wiatr łamał drzewa - prędzej czy później wszystko cichnie, a zza ciemnych, deszczowych chmur nieśmiało wyłaniają się złociste promienie cieplutkiego słońca. Kiedy zaś ciemnoszare obłoki odpłyną za horyzont, po błękitnym niebie pnie się kolorowa tęcza, której zjawiskowość pozwala zapomnieć o głębokich kałużach i połamanych drzewach.

Podobnie sprawa ma się w relacjach między ludźmi. Kłótnie zawsze były, są i niewątpliwie będą. Są nieodłączną częścią zwykłych znajomości, przyjaźni, a przede wszystkim... Związków. Tak, nie znam chyba żadnej pary, która nigdy by się o nic nie pokłóciła, ciesząc się nieprzerwanym niczym szczęściem. A nawet gdyby taka istniała, to czy tak naprawdę byłaby w czymkolwiek lepsza od tej dwójki, która czasem się poprztyka, a raz na jakiś dłuższy czas przeżyje kilkudniową emocjonalną wojnę? Pewnie wiele osób nie zgodzi się ze mną, ale moim zdaniem w niczym. Ba! Śmiem twierdzić, że tę drugą parę łączą znacznie zdrowsze relacje. Związek, w którym nie ma kłótni, sprzeczek, krzyku i łez to związek idealny. A związki idealne nie istnieją, w każdym razie na pewno nie długo.

Nawiasem mówiąc, czy naprawdę ludzie potrzebują ideału? Ideały są... Nie, nie są nudne, bo to by kolidowało z naturą ich idealności. Są za to przewidywalne. Naturalnie w Waszym pojęciu ideału może zawierać się cecha "nieprzewidywalności", ale, o ironio, to już czyni go poniekąd przewidywalnym. Każdy z nas zna swój ideał pod każdym względem, bo sam go kreuje, więc tak na dobrą sprawę nigdy by nas niczym nie zaskoczył. A ludzie lubią być zaskakiwani. No, ale odbiegłem nieco od tematu.

Dlaczego związki bez kłótni są gorsze? Możecie się ze mną nie zgodzić, ale myślę, że takie na dłuższą metę są męczące. Wyobraźcie sobie Jego i Ją, którzy we wszystkim się ze sobą zgadzają, nigdy nie mają do siebie o nic pretensji, wiecznie razem, uśmiechnięci, pełni miłości i wzajemnego zrozumienia... Piękne, co? Tylko zbyt słodkie. Z doświadczenia wiem, że nadmiar cukierkowatości jest częstą przyczyną popadania w rutynę, nudy, a czasem naprawdę doprowadza do szału. W skrajnych przypadkach jedna ze stron ostatecznie przestaje doceniać to co ma, ponieważ... Ma tego na kopy i jest świadoma tego, że nikt jej tego nie zabierze. Czy w takim razie kłótnie i sprzeczki są lepsze? Jeśli są odpowiednio rozwiązane - to jak najbardziej. Miałem ostatnio okazję przekonać się jak wiele dobrego mogą dać tak negatywne emocje. Przede wszystkim takie chwile pozwalają nam odczuć jak bardzo obojgu na sobie zależy. Człowiek, który się pokłóci z bardzo ważną dla siebie osobą jest w stanie robić niestworzone rzeczy, żeby tylko to naprawić. Przy okazji to świetna szansa na wyrzucenie z siebie wszystkiego co nas boli, a takie chwile są potrzebne, bo duszenie pewnych spraw gdzieś głęboko w środku jest niezwykle męczące... Nie wspomnę już nawet o tym jak fantastycznie jest się później pogodzić. Tak naprawdę ciężko jest wyjaśnić to uczucie, ale na pewno część z Was je zna... Kiedy po naprawdę ciężkiej awanturze czuliście, że każdy krzyk i każda wylana łza tylko Was do siebie bardziej zbliżyła. TO jest piękne. Nie para, która patrzy sobie w oczy, trzyma się za rączki i uważa, żeby niczym sobie nie pobrudzić swojej pięknej, nieskazitelnej miłości, a ta, która stoczy między sobą zażartą walkę po to, by później wspólnie lizać rany.

Kłótnia to orzeźwiający kubeł zimnej wody na twarz w ciepły, letni poranek. Na początku ogarnie Was bezgraniczna złość, bo ktoś Was obudził, która później ustąpi miejsca wdzięczności za to, że czujecie się teraz tak rześko. Co jednak jeśli ktoś pęknie i nie wytrzyma napięcia? No cóż... Takie sprzeczki to również dobre sprawdziany na wytrzymałość związku. Jeśli łączy Was coś naprawdę wielkiego i pięknego, to dacie radę największym problemom, jeśli zaś okaże się, że zabrakło uczucia, to najgłupsza pierdoła będzie doskonałym usprawiedliwieniem dla czyjejś kapitulacji.
Ty na szczęście radzisz sobie z najgorszymi. <3


Uwielbiam zapach Twojej skóry o poranku. <3

6 komentarzy:

  1. Z innej beczki istnieją też kłótnie, które non stop trwające nabierają barw monotonności, nudy... z czasem brakuję już na to siły, nie chcę Ci się po raz kolejny odpowiadać tego samego, wydaję Ci się to błahe i śmieszne, a po tym są tylko dwie drogi. Jedna prowadzi donikąd, a druga tam gdzie wydaję się, że mamy więcej możliwości i życie staję się trochę ukojone. Nie po każdej burzy wychodzi od razu słońce, ale czasem warto zaryzykować. Sądzę, że z czasem, będziecie mogli mnie oboje zrozumieć. ;)I życzę Wam szczęścia i wyrozumiałości, bo to Wam się przyda Zakochańce. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. I właśnie w takich notkach widać różnicę naszych charakterów. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Związki bez kłótni nie są takie jak opisujesz. Nie są przesłodzone. Bez kłótni można sobie również "wyrzucić" wiele rzeczy, oszczędza się cierpienia osobie, którą kochamy, sobie również, bo dwie osoby rozumieją się tak dobrze, pasują do siebie tak, że nie potrzebują kłótni, żeby odczuwać "uczucie po kłótni". Oni to mają na co dzień poprzez wiele innych sytuacji. Po co dodawać sobie kolejnych problemów w życiu i się kłócić z kimś dla nas ważnym? I to wcale nie oznacza, że są to związki idealne. Wiem, bo sama w takim byłam. Dla mnie to jest najbardziej dojrzały rodzaj związku i każdemu takiego życzę. Każda kłótnia zabija jakąś część miłości, może i pogodzenie się jest miłe, fajne i przyjemne, ale czy nie lepiej tych uczuć szukać gdzieś indziej zamiast sprawiać sobie cierpienie? Pozdrawiam, K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Być może ja po prostu jeszcze się z takim nie spotkałem, piszę tylko i wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji, które naturalnie mogą być dosyć ubogie - w końcu mam dopiero niespełna 20 lat. ;) A to nie jest też kwestia "dodawania" sobie problemów, niektóre rzeczy po prostu wychodzą spontanicznie i coś może kogoś zdenerwować. Zdarza się, ale wydaje mi się, że sztuką jest właśnie potrafić pewne rzeczy wybaczyć, inne zrozumieć i zaakceptować. Może i masz rację, że opisałem zbyt skrajne przypadki, zawsze znajdzie się gdzieś złoty środek, choć mam wrażenie, że o taki naprawdę ciężko.

    OdpowiedzUsuń
  5. zgadzam się z panią "anonimową". naprawdę. to wcale tak nie działa (z mojego punktu widzenia). oczywiście nie ma związków idealnych, ale są szczęśliwe, w których raczej nie ma kłótni tylko małe niedogodności zazwyczaj tłumaczone na bieżąco. Wiem coś o tym :) kiedyś też tak na to patrzyłam, póki nie trafiłam na człowieka, z którym potrafię ŻYĆ, tak w pełni.
    kwestia podejścia.

    trzymaj się słonko;);** !

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałbym powiedzieć, że zazdroszczę... Ale chyba tak naprawdę nie mam czego. ;) Liczę, że to, co ostatnio się wydarzyło, to był jednorazowy wypadek przy pracy. W zasadzie to macie rację, po prostu moje spojrzenie koncentruje się na tym przykrym aspekcie, prawdopodobnie przez moje prywatne doświadczenia. Za to widzę jeden plus - wywołałem nareszcie małą burzę mózgów! :)

    OdpowiedzUsuń